Dzien czterdziesty drugi
piatek
siedzi aniol na gorze
i patrzy przed siebie
widzi ciemnosc
pyta
''czlowieku,gdzie jestes?
lecz czlowiek nie slyszy
cisza
oprocz wszechogarniajacej ciemnosci
nie ma nic
na prozno wypatruje
swiatelka gdzies w dole
nadzieja gasnie
niczym plomien dogasajacego ogniska
tli sie jeszcze
w swym srodku
uparcie
gasnie..
spoglada aniol ze smutkiem
czuje sie niepotrzebny
zagubil sie czlowiek gdzies w zakamarkach
ciemnosci
bladzi po omacku
nie mogac odnalezc drogi
smuci sie wiec aniol i martwi
''co powiem Bogu?
Jak to moglo sie stac?''
lecz przeciez to nie aniol zawinil tylko czlowiek
wedrowal bezmyslnie
bezkresami ciemnosci
coraz glebiej i glebiej
zanurzal sie w metnej przestrzeni
wszechswiata
zniknal
zgubil swojego aniola
zapomnial
odrzucil
uznal ze go nie potrzebuje
wkroczyl w swiat ciemnosci
bo piekno i czystosc
staly sie nudne
ciemnosc wabila sekretem
niezbadanej rzeczywistosci
chcial sprobowac
poznac tajemnice zla
ciemne tajemnice
lsniac falszywie
sztucznym swiatlem
na stale zagoscily w jego wypaczonej wyobrazni
pograzyl sie czlowiek w otchlaniach
nicosci
smutny aniol nie wiedzial
gdzie go szukac
ognisko dogasa
z kazda sekunda
szansa na zbawienie
odchodzi w przeszlosc
siedzi aniol na gorze
i rozmysla
w wiecznosci
czeka
No comments:
Post a Comment