Wednesday 28 December 2016

Droga Świętości.


Dzień sto osiemdziesiąty czwarty.
Sroda


Wielkimi krokami zbliża się koniec kolejnego roku 2016.
Ostatnie dni wypełnia mnie pewnego rodzaju melancholia i coraz częściej wpadam w zadumę nad przemijającym czasem ,który  niemal namacalnie ucieka z każdą sekundą przybliżając nas do daty fizycznej śmierci i rozpoczęcia nowego nieznanego rozdziału naszego istnienia.

Moja kochana mamusia jako szczególnie uduchowiona osoba spędza na modlitwie długie godziny przez ostatnie lata swojego życia i jest znana za to przez niemal całą rodzinę.I tak niemal każdy członek mojej rodziny bezustannie dzwoni do naszej kochanej mamy i babci i prosi o modlitewne wsparcie.Wspaniała forma pomocy w każdym momencie życia.Oczywiście jestem niezmiernie szczęśliwa z tego powodu bo sama jestem osobą wierzącą i potrzebę bezustannej modlitwy noszę w sobie od najmłodszych lat.
Modlitwa jest swoistą mantrą lub medytacją która jest częścią mnie i nie wyobrażam sobie bez niej życia.To jak bezustanna kontemplacja w Duchu Świętym.To ona właśnie modlitwa pomaga mi każdego dnia zachować spokój, radość i pogodę ducha nawet w naprawdę trudnych momentach.

Czystość myśli pomaga mi zachować higienę duchową i świadomie  podejmować  decyzje w każdym momencie życia..Niestety ,zauważyłam,że coraz częściej wybieram samotność i że to te własnie elementy mojej osobowości przyczyniają się do tego,że wybieram  ją  w zamian za przyjemności płynące z obcowania z bliźnimi.Szczególnie koniec roku,Święta Bożego Narodzenia  i nowy rok są momentem kiedy z większą intensywnością  odczuwam skutki moich wyborów  i zwyczajnie zastanawiam się wtedy- dlaczego ?.Dlaczego spokój i oddanie się kontemplacji są dla mnie tak ważne,ważniejsze od przyjemności płynącej z radości jaką daje  wspólne celebrowanie radosnego czasu z ludźmi,w czym nie ma przecież nic złego..Dlaczego tak łatwo wybieram samotność   i wybieram ją ponad wszystko?Tylko wtedy mogę spokojnie oddać się modlitwie i rozmowom z Bogiem.Ale dlaczego tak się dzieje?Dlaczego dbałość o psychiczną jak i fizyczną czystość jest dla mnie tak ważna ?
Nie raz zadawałam sobie to pytanie i jedyna odpowiedź jaka przychodzi mi do głowy to ta,że Bóg wybrał dla mnie drogę świętości,którą pozostaje mi jedynie zaakceptować,co zresztą już dawno zrobiłam i jest mi z tym dobrze.
Im więcej czasu spędzam na samotnych rozważaniach tym doskonalej rozumiem świat i sens swojego i naszego istnienia.Tym większa perspektywa otwiera się przede mną niczym magiczne wrota i świat  wyjawiają mi pomału  swoje tajemnice.Obserwuję jak wszystko co wokół mnie się dzieje łączy się w jedną spójną całość,jak każda mała nawet myśl i czyn ma wpływ na otaczającą mnie rzeczywistość.
Pasja życia ukryta  pod  spokojnym wyrazem twarzy i delikatnym uśmiechem nadając kształt moim dniom.Jest jak ogień,który rozpala mnie od środka przepełniając moje wnętrze promienną radością i wszechogarniającą miłością,która płynąć może tylko z jednego źródła jakim jest nasz wspaniały Bóg.

Zastanawiam się tylko -jak to się dzieje?Jak to możliwe żebym mogła stanowić cząstkę naszego zabieganego i szybkiego świata,przepełnionego tak dobrem jak i złem ,tym,które daje o sobie znać na codzień,jak to możliwe że potrafię zachować swoją czystość?Czy właśnie dlatego tak łatwo jest mi oddalić się od głośnej i przepełnionej  grzechem ludzkości?Ale przecież ja kocham ludzi,kocham z nimi przebywać,rozmawiać,cieszyć się,tańczyć i bawić.Jednak mimo to wciąż wybieram ciszę i spokój jaki daje mi przebywanie w własnym zaciszu wśród gromadki zwierząt domowych,
Przecież to my sami wybieramy swoją rzeczywistość i tak naprawdę świat daje nam to o co  go prosimy.A ja zawsze proszę o spokój.I siłę przetrwania,ciężkich dni,trudnych zadań.Zawsze ją otrzymuję.Bóg jest dla mnie tak bardzo łaskawy,jak tylko mogłabym tego pragnąć,Jedyne czego oczekuje w zamian to wierności i wytrwałości w zachowaniu czystości co przecież ja robię z wielka radością .
Jednak wymaga to wielu wyrzeczeń i czasem jak właśnie teraz na koniec roku pojawiają się pytania - dlaczego?Dlaczego właśnie ja?Zawsze byłam trochę inna i zawsze o tym wiedziałam.Nie jest to dla mnie aż tak łatwe,bo czasem wolałabym zwyczajnie oddać się radościom życia i żyć jak wszyscy nie zadają sobie tych pytań mimo ,że nie modlą się nawet raz dziennie i nie interesują ich duchowe tematy.Tańczą,spotykają się ze znajomymi,piją alkohol ,łatwo wchodzą w związki.Kiedy to ja zwlekać potrafie ponad rok nad podjęciem decyzji o spotkaniu z mężczyznom.Ale niech tylko spróbuję żyć tak jak wszyscy  zawsze płacę podwójną cenę.Mnie nie wolno popełniać grzechów,nawet żle o kimkolwiek myśleć ,nie wspomniawszy mówić,bo zaraz wszystko wraca do mnie z podwójną silą.
Oczywiście nie od zawsze o tym wiedziałam,musiało minąć trochę czasu zanim to zrozumiałam.Na swoje szczęście w końcu to do mnie dotarło i teraz żyję tak sobie troszkę już niemal jak święta,mimo ,że pewnie i tak nikt tego nie zauważy.Świat jest tak zajęty sobą ,że o to akurat nie muszę się martwić.
Dostrzegam każdą najmniejszą nawet intencję każdego z kim przebywam,i stałam się niezmiernie na nie wrażliwa szczególnie na te złe,do tego stopnia ,że często lepiej znoszę  towarzystwo kotów czy mojego psa,lub nawet rozmowy z drzewami,tak właśnie,z drzewami niż jakże często trudne rozmowy z ludźmi,którzy na dodatek nie rozumieją tego chciałabym im powiedzieć i w zamian opowiadają o zdarzeniach,które zaistniały w odpowiedzi na często bezmyślnie podejmowane wybory.

Tak więc sobie żyję w swoim zaciszu obserwując świat i ludzi wokół mnie,pozornie jakby uczestnicząc w tym życiu a tak naprawdę oddając się codziennej medytacji i proszę Boga aby pomógł mi w odnalezieniu swojego przeznaczenia na naszym świecie,bo nie raz zastanawiam się dlaczego jak wszyscy nie cieszą mnie już tak ziemskie przyjemności ani uciechy.Ufam Bogu i temu jakie ma dla mnie zadanie na tym świecie,ufam,że moje dążenie do czystości i droga świętości  jaką dla mnie wybrał ma w sobie większy cel i znaczenie niż to zwyczajnie  życie samo w sobie.

Dawno już nie pisałam,jednak będę to robić znacznie częściej w nowym 2017 roku,gdyż stało się to już częścią mnie i pokochałam ten blog.Jest jeszcze całe mnóstwo tematów o jakich chciałabym z wami porozmawiać i książek ,jakie chciałabym z wami przeanalizować,zrozumieć i zastosować w życiu.Wierzę,że wszystkie   mądrości jakie odkryłam  przyczynią się wzrostu  własnej  świadomości oraz pomogą nam  w walce z grzechami ,pomogą tym ,którzy wypowiedzieli im wojnę,tym,którzy tak jak szukają odpowiedzi na pytanie kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.Powodzenia.

Pozdrawiam was drodzy czytelnicy i życzę Szczęśliwego nowego 2017 Roku.




Sunday 23 October 2016

Rozmowa z bratem.

Dzień sto osiemdziesiąty trzeci
niedziela






Odkąd zmarł mój brat,czyli ponad rok temu nigdy mi się jeszcze nie przyśnił.
Cały mój kontakt z nim to pewnego rodzaju swoista rozmowa od czasu do czasu w myślach.Czasem natarczywie do nich powraca a więc pytam go -jak tam ci jest braciszku?
Tym razem było inaczej.Zjawił się w moim śnie.Czekał na mnie,a ja do niego pojechałam.
Było to w jakimś dużym mieście,podejrzewam,że w Chicago.
Wygladał ładnie.Zaprosił mnie do siebie.Nie pamiętam treści snu,ale wiem,że w jego mieszkaniu miał współlokatorów.Rozmawialiśmy.Nie pamiętam o czym..wiem,że powtarzał do mnie jakieś słowo..niestety zapomniałam jakie.Znajdowaliśmy się w jasno oświtlonym pokoju.
Po chwili wstaliśmy i szliśmy w kierunku kuchni gdzie miał zrobić mi herbatę kiedy nagle uświadomiłam sobie,że coś jest nie w porządku.Poczułam strach i postanowiłam wracać do domu szczególnie ,że było już późno.Właśnie wtedy uświadomiłam sobie,że współtowarzysze brata są tak naprawdę duchami,i że żaden z nich nie dotrzyma mi towarzystwa w podróży spowrotem,uświadomiłam sobie ,że mieszkanie to nie istnieje,że to tylko wyobraźnia brata,i on chce ,żebym myślała,że tak właśne jest.jednak to jest tylko fikcja,projekcja jego wyobraźni.Pośpiesznie wyszłam z mieszkania.
Po chwili w moim śnie pojawiła się mam,i ona też chciała odwiedzić brata.Jechałyśmy autobusem,i było już ciemno na dworzu.Przegapiłyśmy miejsce gdzie miała wysiąść.Zaproponowałam,żeby przyszła do mnie na noc.
To była ostatnia rzecz jaką pamiętam ze snu.

Teraz uciekło już to uczucie,ale doskonale pamiętam delikatne uczucie niepokoju a nawet strachu jakie towarzyszyło mi we śnie.Jakieś duchowe przepychanki.Niestety nie pamiętam ani rozmowy z bratem ani owego tajemniczego słowa.

Dziwny to był sen,jak zapewne wszystkie tego typu,kiedy odwiedza nas ktoś bliski kogo już z nami nie ma.Chciałabym pamiętać więcej,niestety jak to zazwyczaj bywa umknął z pamięci bardzo szybko.

Pamiętam jednak kilka rzeczy. Czyłam się w nim bezpiecznie jednak mimo to widziałam,że jest jakieś zagrożenie.Jednak mimo tego wiedziałam,że nie muszę sie obawiać.Ten fakt zawdzięczałm sobie,i temu,że dzięki jakiejś niepojętej własnej sile nic mi nie może zagrozić.Trochę jak gdybym weszła do jaskini lwa jednak wiedziała,że mam przewagę nad nim i nic nie może mi zrobić.Albo lepiej porównać to do trenera,który wchodzi do klatki lwa.jednak dzięki swojej wewnętrznej sile woli,którą niełatwo jest zrozumieć lew nie rzuca się na niego i zachowuje spokój.Jaki to fenomen?Bo zapewne nim jest.Może to,że lew gdzieś w swojej świadomości wie,że mimo wielkiej chęci zjedzenia trenera nie może tego zrobić,bo ten jest jego żywicielem,jedyną osobą na świecie,która go rozumie,troszczy się o niego,kocha go.
Może właśnie odkryłam pewną analogię?
Mimo nieco zawiłej historii mojego brata w pewnym sensie oprócz mojej mamy byłam i jestem jedną z niewielu osób na świecie,oprócz mojej,naszej mamy,którą obchodził i nadal obchodzi los brata.

Mam swoje zdanie na temat życia po śmierci i tego co nasza nieśmiertelna dusza doświadcza,i jest to uwierzcie bardzo długa historia,której tutaj nie ma co przytaczać.
Pewne jest dla mnie ,że dusza nasza wie co robi i po śmierci wcześniej czy później musi ona powrócić tam skąd przybyła.

Friday 12 August 2016

Smutek.

Dzień sto osiemdziesiąty drugi
 piątek





kiedy ogarnia nas smutek
nasze serce zastyga
 w samotności
kona
chowając się głęboko
pod powierzchnią emocji
tam
gdzie nieważne jest już nic


nic nie  ma  wtedy znaczenia
 jest tylko on
smutek

przychodzi z nienacka
i odbiera nam całą radość życia
natychmiastowo

a potem pozostaje  z nami
jak najwierniejszy przyjaciel
dniami
tygodniami

nie chce nas opuścić

pozostaje wtedy tylko on
krzyż

modlimy się wtedy do niego
czekając na cud
mówimy pokornie :proszę

i pochylamy nisko głowę
szeptając w pośpiechu słowa modlitwy

trwamy

proszę smutku odejdź już

odejdź




Wednesday 3 August 2016

Open your eyes.....

Dzień sto osiemdziesiąty pierwszy
środa





cdn.

Monday 1 August 2016

Carpe diem.

Dzień sto osiemdziesiąty
niedziela


Kiedy zobaczę motyla 
zastygam 
czas staje w miejscu 
nieważner są już minuty
ani godziny
dni,tygodnie,miesiące
zlwają się w jedno
nie liczy się nic 
tylko chwila

carpe diem -mówią
a ja zastanawiam się dlaczego?
  dlaczego ta chwila aliczy się bardziej od innej?
skąd mam wiedzieć ,która jest ważniejsza?
i dlaczego?
ciesz się chwilą
bo przemijają
 a ja myślę czasem..jak to dobrze
że tak właśnie się dzieje
kiedy nie mogę doczekać się poranka
albo spotkania z przyjacielem
albo pocałunku kochanka

liczy się chwila
mówią
jak gdyby bez niej wszystko inne nie miało sensu
a przecież tyle razy 
modliłam się
o dzień następny
...

żeby był lepszy
żeby ktoś zabrał moje cierpienie


tyle lat wierzyłam
w carpe diem
aż do teraz
teraz już nie wierzę


czyli że co?mam się cieszyć bezmyślnie
nie myślećo jutrze?
nie przejmować się niczym?
pić?
palić?
grzeszyć?


carpe diem mija się z celem
dlaczego nie ma
ŻYJ W PRAWDZIE
 lub
NIE GRZESZ A WSZYSTKO BĘDZIE DOBRZE?



?


dobranoc

Friday 29 July 2016

Sekrety.



Dzień sto siedemdziesiąty dziewiąty
Czwartek






Życie jest pełne sekretów
każdy dzień pełny jest niespodzianek
nieprzewidzianych scenariuszy
z drżącym sercem czekamy...
na poranek..i na wieczór

czasem jest cisza...
pozorna
pod płaszczem ciemności śnimy
o życiu i miłości
o szczęściu i radości

potem nadchodzi poranek
przecieramy oczy,rozumiemy,że to tylko sen
tak bardzo chcielibyśmy go zatrzymać
choćna chwile
lecz umyka 
oczami wyobraźni chłoniemy ostatnie zapamiętane chwile
upajamy się nimi
wracamy do rzeczywistości

żyjemy
śmiejemy się i płaczemy
modlimy się i pracujemy

popełniamy błędy,

potem za nie płacimy
nic nie uchodzi nam na sucho

dzisiaj
jutro
pojutrze
za tydzień
za miesiąc 
za rok


wszystkie sekrety zostaną odkryte
a teraz
żyjemy chwilą obecną

kochamy
i
nienawidzimy


czekamy...
co przyniesie kolejny dzień
wierzymy
w lepsze jutro

...





Sunday 17 July 2016

Moc.

Dzień sto siedemdziesiąty ósmy
niedziela






Czerpiąc z mądrości wspaniałego Gary Zukav rozmyślałam dzisiaj nad  zagadnieniem mocy.
Czym jest moc?
Przede wszystkim moc według większości z nas kojarzy się z umiejętnością wywierania wpływu na otoczenie ,kierowanie nim zgodnie ze swoimi zachciankami i pragnieniami.Moc osobista jest to nasza własna kontrola nad swoim życiem i umiejętność kierowania nim zgodnie ze swoimi oczekiwaniami.
Jednak jest to moc zewnętrzna,ta,której zaspokojenie uznajemy za najważniejsze i na jej zaspokajanie zużywamy większą część naszego życia.
Czy jednak to jest właśnie to na czym powinniśmy skupić swoje działania i tracić swoją drogocenną życiową energię?
Cóż siła i przewaga nad innymi czyli właśnie owa zewnętrzna moc rządzi światem.Widzimy to dokładnie wszędzie,na każdym poziomie.Narody rywalizują między sobą dążąc do uzyskania mocy nad innymi.Bezustanna rywalizacja człowieka nad człowiekiem nie jest niczym nowym dla nikogo z nas.I my sami również wciąż żyemy w strachu o utratę naszej siły,o stan kąta w banku,atrakcyjną partnerkę,partnera,piękną sylwetkę i milion innych mniej lub więcej znaczących dla nas spraw,które są zachciankami naszej osobowości.
Dla przypomnienia zgodnie z teoriami Gary Zukav,posiadamy osobowość i duszę.Nasza dusza jest esencją naszej egzystencji,energią,która jest nieśmiertelna,i  wraz z trwaniem wymaga udoskonalania i to właśnie tutaj na ziemi ta cząstka naszej duszy  w ciele obdarzonym osobowością doświadcza zdarzeń,które maj jej w tym wzroście pomóc.
Niestety bardzo często nasz umysł zatraca kontakt z duszą.Osobowość wykreowana w naszym świecie rządzi się całkowicie innymi prawami odległymi od tych jakich potrzebuje  dusza.Zaślepieni tym co dzieje się dookoła nie dostrzegamy potrzeb duszy i brniemy w ślepe zaułki kierując się potrzebami ciała,osobowości.
I to właśnie dążenie do zewnętrznej mocy staje się dla nas najważniejsze.

Osobowość obdarzona prawdziwą mocą to ta,która żyje w harmonii ze swoją duszą.
Pragnienie aby nasza dusza była doskonała,piękna i przepełniona współczuciem oto energia prawdziwej wewnętrznej  mocy ukształtowana z intencji duszy.Szczere pragnienie przebaczenia i pokory oto moc ,która jest światłem uformowanym przez intencje miłości.

A więc to nie owa zewnętrzna moc jest mocą rzeczywistą i nieśmiertelną,tą,która powinna stać się celem naszej ziemskiej wędrówki przez życie.To duchowa wewnętrzna moc jest prawdziwą i nieporównywalną w swoim wymiarze i znaczeniu mocą.

Aby łatwiej wam było zrozumieć o czym są nasze dzisiejsze rozważania zastanów się przez chwilkę nad nietrwałością naszego ziemskiego życia,nad faktem jak łatwo jest je stracić.Tracimy ciało,naszą ziemską powłokę,lecz - czy to już koniec naszej egzystencji?
Oczywiście nie.Nasza dusza jest nieśmiertelna i to od nas i tylko od nas zależy jak pokierujemy swoim życiem aby udoskonalić swoją duszę,aby uniknąć złej karmy i dotrzeć do pełni wewnętrznego spokoju i szczęścia już tu na ziemi jeśli nawet nie w tym to w naszym kolejnym wcieleniu.
 cdn.


Czy prawdziwa moc to ta która wynika z chwilowej i ulotnej przewagi nad innymi?Czy może jest to nieskazitelna i czysta moc naszej nieśmiertelnej  duszy?

Friday 29 April 2016

Podejmowanie decyzji. Krok 1.Podróż do własnego wnętrza.

Dzień sto siedemdziesiąty siódmy
czwartek




Każdy z nas ma takie chwile kiedy  musi  podjąć j decyzję.Łatwą,trudną,ważną lub mniej ważną.
Jak to zrobić?Na co zwrócić uwagę przy jej podejmowaniu?Jak poradzić sobie z jej podjęciem?
Po pierwsze:praktyka.
Ona uczy nas tego jak robić to w możliwie jak najbardziej racjonalny sposób.A mianowicie?Przede wszystkim musimy wsłuchać się w swoje wnętrze,spokojnie,bez pośpiechu,w ciszy lub przy dźwiękach łagodnej muzyki,zamknąć oczy i zadać sobie podstawowe pytanie.Co ja naprawdę chcę?
I jak to można odnieść do rzeczywistości w której żyję?Czy moje pragnienie jest zgodne z ładem wszechświata?Czy nie zaprzecza ono rozsądkowi?Czy nie jest przypadkiem mrzonką?Marzeniem nie do spełnienia?Marzeniem,które będzie musiało wcześniej czy później zostać opłacone karą bądź cierpieniem własnym lub kogoś innego?Bo jeśli tak,to czas uświadomić sobie,że są dobre i złe marzenia.To nawet nie są marzenia,to nie są też pragnienia,to nasze fantazje,utkane z naszych niegodziwych,grzesznych myśli i nieuczciwego wobec siebie samego szczególnie  podejścia.Czas więc zdać sobie z tego sprawę.Czas na stawienie czoła prawdzie i zastanowienie się skąd biorą się w nas owe niecne zachcianki.
Ale to tylko początek drogi do odkrycia swojego wnętrza i tego co kieruje nami przy podejmowaniu decyzji.Decyzje podejmujemy codziennie.Im bardziej trafne one są i bliższe najrozsądniejszym rozwiązaniom tym lepsze będą rezultaty i zapewnią nam spokojniejsze i bardziej harmonijne życie.
A przecież wszyscy tego właśnie pragniemy,radości płynącej z naszego wnętrza,z samego faktu,że wiemy jak ono jest  wspaniałe ,o którego istnieniu my sami mamy świadomość w każdej niemal sekundzie naszego istnienia,i to ta właśnie świadomość daje nam siłę i pewność siebie.

Kiedy więc już rozprawimy się z racjonalnością naszych marzeń czas na podjęcie decyzji.
Kolejny krok to kiedy już wiemy czego tak naprawdę chcemy to  znalezienie  odpowiedniej drogi ,która  doprowadzi nas  tam gdzie chcemy się znaleźć,Pomoże nam osiągnąć to czego chcemy.
Drogi do osiągnięcia celów są różne i ważne tutaj jest jedno - aby osiągnąć to drogą prawą i swoim własnym kosztem,nie czyimś.Jakże łatwo jest w dzisiejszych czasach palcami wytknąć ludzi wokół nas ,którzy już na pierwszy rzut oka osiągają swoje cele w sposób daleki od uczciwego .A najzabawniejsze jest ,że im samym wydaje się,że nikt na to jeszcze nie wpadł.Tymczasem wie o tym całe środowisko,a często łącznie z potencjalną ofiarą która to siedzi cicho z powodu swoich niecnych zamiarów.A więc - symbioza?.Jak w świecie przyrody,Ja dam ci to a za to ty dasz mi  tamto..Czyli ,że wszystko jest w porządku.Za wyjątkiem tego,że właśnie wszystko jest nie tak,Począwszy od intencji i skończywszy na rezultacie.Obydw bowiem życzenia są niezgodne z zasadami uczciwości.
Nie możemy zbudować harmoni bazując na nieuczciwości,bo ona wcześniej czy później będzie przyczyną kataklizmu,Zło może rodzić tylko zło,tak jak dobro dobro.To nie Bóg tylko szatan wnosi zniszczenie w nasze życie,i to my pozwalamy mu w nas zamieszkać i rozpanoszyć się w swoich wnętrzach,pozwalamy mu zagnieździć się w umyśle i podejmować za nas decyzje.Wszystko wydaje nam się słuszne,Wszystkie nasze cele wydają nam się chwalebne.Nie widzimy prawdy,widzimy tylko to ,co chcemy widzieć,widzimy to co szatan podsuwa nam przed oczy,rozsiewamy dookoła zło okłamując siebie i wszystkich dookoła.Nie potrafimy dostrzec prawdy,Oddalamy się od niej tak daleko jak to tylko możliwe co i rusz stawiamy sobie na celu inne dramatyczne wyzwania.
Tak więc aby podjąć decyzję najpierw musimy zjednoczyć się z własnym wnętrzem.


Nie bój się przystanąć na chwilkę i zastanowić się czego tak naprawdę chcesz.TY,nie on,ona,oni,tyko ty,co jest twoim przeznaczeniem?Dokąd prowadzi cię twój intuicja?Co jest zgodne z twoim charakterem?Dokąd porywa cię serce?Zastanów się nad tym .Powodzenia.




Tuesday 26 April 2016

Czasami płaczę...

Dzień sto siedemdziesiąty szósty
wtorek




A łzy spływają mi po twarzy..gorące i słone....Dlaczego?Zadaję wtedy sobie pytania bez odpowiedzi.Pytania na które nikt nie zna odpowiedzi.Gdzieś...w zakamarkach naszej egzystencji głęboko ukryta jest prawda ,jakiej nie znamy...a którą tak bardzo chcielibyśmy poznać.

 Czasem miewam sny.O wspaniałym świecie,pełnym wspaniałych ludzi o wielkich sercach.
Marzę o miłości,przyjaźni,szczęściu....i kiedy wydaje mi  się ,że jestem już tuż tuż....ono znika.

Pozostaję znowu sama w wielkiej przestrzeni życia wypełnionej wszechogarniającą pustką.
Na nic się zdały marzenia....nadzieje...prysły jak bańka mydlana..odeszły w zapomnienie.
Pozostała szara codzienność i ból...bezradności...nie do pokonania ...który znowu wyrasta przede mną niczym wielki mur i przysłania mi blask słońca i radość  życia...
Nie ma miłości,nie ma zmiłowania...nie ma ....nie ma.....
Jest tylko on..Bóg.Modlitwa....wiara w lepsze jutro....

Wednesday 20 April 2016

Marzenia.

Dzień sto siedemdziesiąty piąty
środa




Czym są marzenia?To pragnienia zaspokojenia naszych wyidealizowanych wyobrażeń o wspaniałości potencjalnie możliwej do zrealizowania przyszłości.To nasza wiara wynikająca  z  podszeptów duszy ,która nadaje im sens i uwalnia w nas ten płynący ze środka naszego wnętrza pierwiastek nieskażonej cząstki natury,która przemawia do nas bezustannie dopominając się tego czym w rzeczy samej jesteśmy.Marzenia to esencja tego kim jesteśmy,kim byliśmy i kim będziemy teraz i może przez żywoty następne aż do czasu kiedy zmieni się nasze przeznaczenie ukształtowane na naszą miarę i wzrastające powoli tak jak my sami pozwalamy na to wzrastać swojej duszy,w górę,bliżej światła ,bliżej doskonałości .Im doskonalsza nasza jaźń tym nasze marzenia stają się potężniejsze i pomału zbliża się czas do ich zaspokojenia,zgodnie z planem wszechświata.


A więc marzymy......najpierw o tych wszystkich rzeczach ,które w naszym mniemaniu zbliżają nas do epicentrum siły,a co za tą idzie władzy,przewagi nad innymi,która zdaje się być wyznacznikiem szczęścia.Ale to tylko na początku naszej ziemskiej wędrówki przez życie.Z czasem zauważymy jak wiele z tych marzeń stało się zwykłymi mrzonkami,jak rozpłynęły się łatwo niemal na naszych oczach,jak mało wystarczyło żeby przepadły raz na zawsze,Co wtedy?Musieliśmy odnaleźć nowe,które mogłyby wyznaczyć nam nowy sens i cel życia,który podtrzymałby w nas owy zalążek życia i wiary w nie,podtrzymały w nas pozytywny sposób oceny rzeczywistości i wszystkiego co się w niej wydarza.Zrozumieliśmy nagle,że potrzebujemy iść do przodu z naszym życiem i do tego potrzebujemy czegoś co nie przemija tak łatwo,zwiewne  i niczym piórko na wietrze.Pragnęliśmy sławy,lecz stało się,kontuzja,złamanie,wypadek,koniec marzenia.Co dalej?Czu to już  koniec  marzeń?Nie,marzymy o czymś innym.Bogactwo,rezygnujemy z życia na wiele lat,biznes nam spłonął,zwyczajnie,zbankrutowaliśmy.Pragnęliśmy urody,przeminęła.Co dalej?Pytamy wtedy samych siebie co dalej?Zaglądamy wreszcie do swojego wnętrza i zaczynamy rozumieć,ze to nie tego pragnęliśmy.Dochodzimy do sedna marzeń.
Miłość.
Pragniemy miłości.
Lecz jesteśmy krótkowzroczni.Nie dostrzegamy miłości dookoła,miłości,którą my możemy zaoferować światu siejąc w nim pozytywne ziarno wiary i dobroci,nie dostrzegamy,bo jakże moglibyśmy dostrzec patrząc przez pryzmat naszej małej wiary w ludzi,w siebie samych,w Boga.Pragniemy ziemskiej ,małej,grzesznej i śmiertelnej miłości.Wiele czasu zajmie nam odkrycie ,że nawet i ona nie jest lu być nie powinna esencją szczęścia.Jak wiele miłości możemy rozdać na drodze naszego życia?Dzieciom,rodzicom,innym?Jak wiele dobroci i miłości spływa na nas każdego dnia ?
Potem nagle dostrzegamy,że tak naprawdę nasze ziemskie bytowanie wcale nie musi przebiegać w szczęściu,że czasem są dni,miesiące i lata,kiedy żyjemy po cichu,spokojnie,w harmonii,ze sobą,ze światem,bez hałasu jaki czynią dookoła siebie wszyscy na naszej drodze,Zaczynamy rozumieć strukturę wszechświata.


Tuesday 23 February 2016

Gary Zukav ''Siedlisko Duszy''

Dzień sto siedemdziesiąty czwarty
czwartek





Książka Garego Zukav jest książką o której napewno nie da się zapomnieć.Odkryłam ją niedawno i jestem w trakcie czytania.Jest wspaniałą pozycją tak dalece,że chciałabym o niej napisać,a właściwie spróbować przybliżyć wam stanowisko jakie zajmuje ten niezwykle inteligentny i oświecony człowiek.
Jest to książka na temat jak budować autentyczną moc,czyli władzę nad swoim życiem wewnętrznym,emocjami,myślami,intencjami,świadomością wyborów,umiejętnością kierowania sercem i intuicją.Dzięki tej władzy potrafić będziemy dostroić się do swojej duszy,która już tu na ziemi odgrywa ogromną rolę.
To dzieło,które pomaga nam narodzić w sobie nowego człowieka,
Co to dla nas oznacza?Jest taki moment w życiu każdego z nas,kiedy nagle znajdujemy się w sytuacji,której nie oczekiwaliśmy,kiedy to nagle dociera do nas w taki lub inny sposób ,że nasze istnienie polega na czymś więcej niż codzienne doświadczenia związane ze zwykłymi czynnościami,że poza tym wszystkim co potrafimy dostrzec lub poczuć za pomocą swoich pięciu zmysłów jest coś więcej.
Przychodzi taki czas w życiu nas wszystkich kiedy zaczynamy zastanawiać się nad tym czego nie wiemy,czego nie znamy,co jest przez nas jeszcze nie odkryte.Zastanawiamy się nad kolejnością zdarzeń,zadajemy sobie pytanie -dlaczego?Nasze emocje przytłaczają nas tak bardzo ,że nie wiemy jak sobie z nimi poradzić,i właśnie wtedy niektórzy z nas szukają odpowiedzi na bębniące w uszach pytania.Wielu jest takich spośród nas,którzy bez nawet znajomości wiedzy religijnej,bez jakiegokolwiek pojęcia,kim jest Bóg w katolickiej wierze to jego oskarżają o wszystkie bolączki tego świata.Ale przecież oprócz Boga mamy naukę,fizykę kwantową,wiedzę o świecie,z której to właśnie korzysta autor tej pozycji w celu przybliżenia nam swoich teorii na temat jak zbudowany jest nasz świat,złożony z atomów,wypełniony energią światła,tak tego widzialnego jak i niewidzialnego.I nie potrzebujemy religii aby zrozumieć,że nasz świat to nie tylko to co widzimy i słyszymy,my ludzie,ograniczeni swoimi zmysłami.
Autor próbuje pobudzić nasz intelekt do zastanowienia się nad prawidłowościami jakie zachodzą bezustannie w świecie,który znamy.Jak to jest,że są ludzie,którzy potrafią okiełznać swoje emocje,myśli,intencjie?Czym jest intuicja?Czym jest serce i miłość?Jaki wpływ mają nasze wybory na życie,które staje się naszym udziałem?
Od dziecka byłam osobką,która zawsze zadawała sobie wiele pytań,przy czym potrafiłam znaleźć w sobie tą niebiańską pokorę,a ta z kolei dodawała mi cierpliwości.Od dziecka miałam wrażliwe serce i delikatną duszę.
W ciągu ostatnich kilku lat przeszłam swoistą metamorfozę.To bardzo trudne do wyjaśnienia zjawisko,które stało się moim udziałem sprawiło,że nagle poczułam wielką wewnętrzną zmianę.energię jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam,poczułam tą wspaniałą wewnętrzną moc,o której wcześniej nie zdawałam sobie nawet sprawy.Dojrzałam.Kiedyś nie zdawałam sobie sprawy nawet z pełni znaczenia tego słowa.Dojrzałość oznaczała dla mnie bycie dorosłym.Jednak  teraz,kiedy dorosłam dostrzegam,że dojrzałość niewiele ma wspólnego z wiekiem.Owszem,jest większe prawdopodobieństwo,że oświecenie dotknie nas z czasem,jednak ono nie zależy od naszego biologicznego wieku.Są dzieci,których serce i intuicja czyni o wiele bardziej dojrzałymi od przepełnionych zbłąkanych ,starszych ludzi.
Kiedy wspominam swoje życie,patrzę na błędy jakie popełniałam,zaczynam rozumieć jak bardzo oddalona byłam od rozumienia tak oczywistych prawd,jak błądziłam nieszczęśliwa szukając jasności.Aż ją znalazłam i pozwoliłam w sobie zamieszkać.
Tak oto przepełniona spokojem i wdzięcznością ,szczęśliwa wewnętrznie jestem teraz w stanie dzielić się z wami tym co zrozumiałam wspierając się naukami tak oświeconych ludzi jak Gary Zukav czy Jiddu Krishnamurti,i jestem dumna,i spełniona ciesząc się ,że może ktoś z was,może właśnie ty,potrafisz zrozumieć dlaczego,co jest naprawdę ważne na naszym świecie i w naszym ziemskim życiu.Dziękuję za współuczestniczenie w tworzeniu czegoś co wierzę głęboko przyczyni się do wzrostu świadomości ogólnej.
Dziękuję za lekturę i pozdrawiam zapraszając do wpisów na temat lektury "Siedlisko Duszy".

Sunday 21 February 2016

Miłość.

Dzień sto siedemdziesiąty trzeci
środa








Miłość
czym jest
szukamy odpowiedzi
szukamy miłości
znajdujemy
kochamy
aby potem zostać porzuconym
zdradzanym
zapomnianym

dzisiaj ta
jutro inna
lepsza
nowa ''żona''
nowy ''mąż''

jak gdyby przysięga była niczym
kłamstwem
kolejnym
jednym z wielu

słowa
nic nie znaczące
uczucia
przemijające
niczym pory roku

dzisiaj ta
jutro inna

ale przecież miłość
ta prawdziwa
jest na zawsze
po wsze czasy

nasze dusze łączą się
jednoczą w jedną całość

tak połączone pozostają na wieki
do skończenia świata
tego i tamtego
którego jeszcze nie znamy

a więc to nie miłość była
to tylko miłostka
romans
nic nie znaczący

jak gdyby nigdy
go nie było



to nie miłość
to egoizm,próżność,grzech
które w nas tkwią
niczym kamień ciążąc nam na piersiach
to nasza niemożność kochania

pustka.....

Tuesday 19 January 2016

Pragnienia.

Dzień sto siedemdziesiąty drugi
wtorek




Każdy z nas czegoś pragnie.Dla siebie,dla bliskich,ale i nieznajomych.
Zazwyczaj pragniemy szczęścia,i jest to całkowicie zrozumiałe.Dlaczego mielibyśmy go nie pragnąć?Ja pragnę go również,dla moich dzieci,rodziców,rodziny i siebie samej.A szczęście to zmienia się bezustannie tak jak my,rośnie razem z nami,dorasta,dojrzewa i starzeje się tak jak i my.Wciąż pragniemy czegoś innego,i zaspokojenie naszych potrzeb jest właśnie naszym szczęściem.

Pragnienie szczęścia nie jest niczym złym,jest integralną częścią naszej osobowości,naturalnym stanem rzeczy.Kiedy jesteśmy szczęśliwi sami ze sobą możemy rozdawać szczęście dookoła siebie.
Czemu jednak wciąż tego szczęścia szukamy poza sobą?Szczęście jest wpisane w nas i tylko od nas zależy czy potrafimy je w sobie odnaleźć bez wypatrywania go na zewnątrz.

Czasem jednak błądzimy,i niełatwo nam odnaleźć właściwą drogę.
Czasem mamy trudny okres w życiu,wypełniony smutkiem,ciężką pracą,samotnością i zastanawiamy się jak wydostać się z tej pętli gdzie szczęście pozostaje jedynie w obrębie naszych marzeń.Co kiedy się nie da?Kiedy zdajemy sobie sprawę,że nastał dla nas taki czas w życiu,kiedy musimy przez niego przejść bez narzekania i użalania się nad sobą,bez obwiniania kogokolwiek i szukania szczęścia za wszelką cenę?
Kiedy taki czas nadejdzie chcielibyśmy aby minął jak najszybciej,prosimy wtedy Boga o pomoc,modlimy się w każdej wolnej chwili aby natchnął nasze życie odrobiną radości,aby postawił na naszej drodze odpowiednich ludzi,aby pomógł nam zrozumieć sens naszego cierpienia i poświęcenia jakie wkładamy we wszystko co nas dotyczy w tym trudnym dla nas okresie.
I niech tak właśnie pozostanie.Pogódźmy się ze swoim losem dziękując Bogu za dar życia jakim nas obdarzył,za zdrowie,dzieci,rodzinę i całe dobro ,które spotyka nas każdego dnia niepostrzeżenie.
Dostrzeżmy w sobie pokłady miłości którymi obdarzył nas Bóg i pozwólmy im naturalnie wypłynąć z naszego wnętrza i rozświetlić życie tak swoje jaki otaczających nas ludzi.

Na chwilę zapomniałam o swojej wewnętrznej radości,o miłości,którą w sobie posiadam ,i to tylko dlatego,że właśnie zapragnęłam naszej ziemskiej miłości.
Co jeśli Bóg ma dla mnie inny plan?Co jeśli moim powołaniem jest właśnie życie w pojedynkę,bo tylko wtedy mogę wypełnić swoje ziemskie zadanie?
Może więc czas pogodzić się i zaakceptować to,że wszystko dzieje się zgodnie z planem,tak jak powinno się dziać.
Jeśli ktoś mnie odtrąci,ktoś komu ofiarowałam swoją przyjaźń i  miłość to czy znaczy to dla mnie koniec szczęścia?Oczywiście,że nie.To moment kiedy powinniśmy zastanowić się po raz kolejny dlaczego tak właśnie a nie inaczej dzieje się w naszym życiu i zrozumieć,że szczęście,mimo że jest owszem wspaniałym uczuciem nie jest czymś bez czego nie możemy żyć.W życiu wszystko jest potrzebne,tak radość jak i smutek.Jest czas wesela i czas żałoby a my powinniśmy nauczyć się przyjmować wszystko z pokorą i uniżeniem i dziękować za wszystko co nas spotyka.
Zrozumienie tych faktów może ułatwić nam życie w każdym jego momencie.
Dlatego nie wpadaj w panikę kiedy coś ci nie wyjdzie,kiedy ktoś cię odrzuci,przyjmij to ze spokojem ,podziękuj w duchu za to co było miłe i pójdź dalej,bo tylko w taki sposób odkryjesz swoją właściwą drogę życia,tą którą powinieneś kroczyć.
Jestem bardzo szczęśliwą osobą.mimo,że czasem szukam szczęścia na zewnątrz,ale przecież błądzenie jest naszą ludzką cechą,i dlatego akceptuję siebie taką jaka jestem,dzisiaj,teraz,jutro i za tydzień.I to nic ,że nie zaznałam jeszcze w swoim życiu prawdziwej ziemskiej miłości,wystarczy,że mam ją w sobie i mogę dzielić się nią ze wszystkimi napotkanymi codziennie ludźmi.



Życzę wszystkim miłego dnia i wiele radościi uśmiechu.
Pozdrawiam.