Wednesday 20 April 2016

Marzenia.

Dzień sto siedemdziesiąty piąty
środa




Czym są marzenia?To pragnienia zaspokojenia naszych wyidealizowanych wyobrażeń o wspaniałości potencjalnie możliwej do zrealizowania przyszłości.To nasza wiara wynikająca  z  podszeptów duszy ,która nadaje im sens i uwalnia w nas ten płynący ze środka naszego wnętrza pierwiastek nieskażonej cząstki natury,która przemawia do nas bezustannie dopominając się tego czym w rzeczy samej jesteśmy.Marzenia to esencja tego kim jesteśmy,kim byliśmy i kim będziemy teraz i może przez żywoty następne aż do czasu kiedy zmieni się nasze przeznaczenie ukształtowane na naszą miarę i wzrastające powoli tak jak my sami pozwalamy na to wzrastać swojej duszy,w górę,bliżej światła ,bliżej doskonałości .Im doskonalsza nasza jaźń tym nasze marzenia stają się potężniejsze i pomału zbliża się czas do ich zaspokojenia,zgodnie z planem wszechświata.


A więc marzymy......najpierw o tych wszystkich rzeczach ,które w naszym mniemaniu zbliżają nas do epicentrum siły,a co za tą idzie władzy,przewagi nad innymi,która zdaje się być wyznacznikiem szczęścia.Ale to tylko na początku naszej ziemskiej wędrówki przez życie.Z czasem zauważymy jak wiele z tych marzeń stało się zwykłymi mrzonkami,jak rozpłynęły się łatwo niemal na naszych oczach,jak mało wystarczyło żeby przepadły raz na zawsze,Co wtedy?Musieliśmy odnaleźć nowe,które mogłyby wyznaczyć nam nowy sens i cel życia,który podtrzymałby w nas owy zalążek życia i wiary w nie,podtrzymały w nas pozytywny sposób oceny rzeczywistości i wszystkiego co się w niej wydarza.Zrozumieliśmy nagle,że potrzebujemy iść do przodu z naszym życiem i do tego potrzebujemy czegoś co nie przemija tak łatwo,zwiewne  i niczym piórko na wietrze.Pragnęliśmy sławy,lecz stało się,kontuzja,złamanie,wypadek,koniec marzenia.Co dalej?Czu to już  koniec  marzeń?Nie,marzymy o czymś innym.Bogactwo,rezygnujemy z życia na wiele lat,biznes nam spłonął,zwyczajnie,zbankrutowaliśmy.Pragnęliśmy urody,przeminęła.Co dalej?Pytamy wtedy samych siebie co dalej?Zaglądamy wreszcie do swojego wnętrza i zaczynamy rozumieć,ze to nie tego pragnęliśmy.Dochodzimy do sedna marzeń.
Miłość.
Pragniemy miłości.
Lecz jesteśmy krótkowzroczni.Nie dostrzegamy miłości dookoła,miłości,którą my możemy zaoferować światu siejąc w nim pozytywne ziarno wiary i dobroci,nie dostrzegamy,bo jakże moglibyśmy dostrzec patrząc przez pryzmat naszej małej wiary w ludzi,w siebie samych,w Boga.Pragniemy ziemskiej ,małej,grzesznej i śmiertelnej miłości.Wiele czasu zajmie nam odkrycie ,że nawet i ona nie jest lu być nie powinna esencją szczęścia.Jak wiele miłości możemy rozdać na drodze naszego życia?Dzieciom,rodzicom,innym?Jak wiele dobroci i miłości spływa na nas każdego dnia ?
Potem nagle dostrzegamy,że tak naprawdę nasze ziemskie bytowanie wcale nie musi przebiegać w szczęściu,że czasem są dni,miesiące i lata,kiedy żyjemy po cichu,spokojnie,w harmonii,ze sobą,ze światem,bez hałasu jaki czynią dookoła siebie wszyscy na naszej drodze,Zaczynamy rozumieć strukturę wszechświata.


No comments:

Post a Comment